Znalezienie restauracji z dobrym i świeżym jedzeniem to w dzisiejszych czasach często nie lada wyzwanie. Spotkaliśmy się z taką sytuacją w Dolinie Baryczy slynacej ze słodkowodnych ryb, które rzadko jednak goszczą w menu okolicznych restauracji. Na szczęście znajomy polecił nam miejsce, gdzie podawane są lokalne, świeże i dobrze przyrządzone ryby.
Zajazd u Bartka, bo o nim mowa, leży na trasie Milicz-Sulmierzyce, dokładnie w miejscowości Trzebicko Dolne 5 (chociaż mówi sie również, że w Nowym Zamku - Średzinie). Dojechać tam można oczywiście autem, ale fani rowerów mogą wybrać malowniczą drogę wśród stawów (Ruda Milicka-Nowe Grodzisko). Ruchliwą szosą jechaliśmy zaledwie 500 metrów.
Zajazd jest dość spory - stoliki znajdują się od strony ulicy, od strony małego stawu, w którym można powędkować oraz oczywiście w środku. Byliśmy tu dwa razy i za każdym razem był problem z miejscami - za pierwszym razem stolik akurat się zwolnił, za drugim musieliśmy kombinować z pozyczaniem krzeseł i pozwolono nam usiąść przy stoliku przy samym stawku.
Po wejściu do restauracji ujęło nas jedno - w ogóle nie pachniało w niej "smażeniną", co jest częstym problemem wielu restauracji i barów.
Zamówienia składa się przy barze, w dłoń wędruje rybka z numerkiem i pozostaje tylko czekanie.
Na początek rozgrzewające zupy, gdyż majówkowa pogoda nie do końca dopisywała. Trochę brakowało nam rosołu (niedzielne przyzwyczajenia dały o sobie znać), ale przecież i rybną nie pogardzimy :)
Zupa rybna - smaczna, czuć było wywar rybny, w środku kawałki ryb (mogłoby być ich więcej ale może to przypadek że trafiło się mało), warzywa.
Flaki podobno mega dobre - my nie próbowaliśmy, ale naszym kompanom bardzo smakowały.
Za pierwszym razem zdecydowaliśmy się na aura - rybka była świeża, bardzo dobrze przyprawiona.
Do tego frytki lub ziemniaczki i surówka.
Podczas naszej drugiej wizyty pogoda była już lepsza. Mateusz spróbował miejscowego specjału - Nachmielonej - bezalkoholowego napoju z chmielem.
Nasi znajomi wybrali tym razem inna zupę, tym razem tajską - też podobno bardzo smaczna :)
My wzielismy lina i suma - podobnie jak amur, obie rynki smakowały wyśmienicie.
Lin:
Sum:
Poniżej jesion znajomych :
A koleżanka wzięła filet z dorsza:
Wszystkie ryby wysmażone w świeżym głębokim tłuszczu, mają podobny złocisty kolor. Jednak różnią się smakiem. Dla nas słodkowodne ryby były idealnie przyprawione, a wielkość dania była adekwatna do otrzymanego rachunku. Nie zaobserwowaliśmy "wciskania" klientom mega dużych kawałków ryby z dodatkowymi głowami i ogonami - które często w smażalniach podnoszą cenę dania. Gorąco polecamy właśnie tę smażalnię - na same wspomnienie ślinka cieknie.
Pozdrawiamy
M&M
Pozdrawiamy
M&M
O, filet z dorsza z ryżem, to coś dla mnie. Nie jem ryb słodkowodnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zupa tajska? A to zaskakujące ;) Szkoda, że wszystkie ryby są smażone :( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńteż nas to zdziwiło :)
UsuńW menu może wszystkie ryby są smażone, ale jak moja mama poprosiła o rybę bez panierki, nie było najmniejszego problemu :)
UsuńRaczej,, na trasie Milicz- Sulmierzyce,, ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSmakowite :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek wchodzi na głodnego i aż mu ślinka cieknie :-) Dobrych lokali z rybami rzeczywiście w naszym regionie mało. Jakby właściciele nie potrafili skorzystać z tego, co mają pod dostatkiem. A te ryby to tylko w panierce, czy jest można opcja grillowa albo smażona w folii?
OdpowiedzUsuńNiestety, wydaje nam się, że tylko w panierce, ale pewni nie jesteśmy:)
UsuńDo wyboru są ryby na parze i grillowane nie tylko smażone
UsuńTaki angielski Fish&Chips tylko w smaczniejszym wydaniu :) . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńW menu są też ryby na parze i grillowane.
OdpowiedzUsuń