Notka o Wrocławiu w całości jako tako jeszcze nie powstała, ale za to chcieliśmy podzielić się wrażeniami Kuchni Pobite Gary, o której słyszeliśmy sporo i specjalnie jechaliśmy przez całe miasto żeby zasmakować tamtejszych potraw :)
Po wejściu do "kuchni" bo nie można tego raczej nazwać restauracją nie najdziemy tu żadnego menu ani szyldu z wypisanymi daniami. Te zmieniają się każdego dnia i codziennie prezentowane są na facebookowej stronie kuchni. Jedyne napisy wykonane były pisakami na szybie, ale nie pomogły nam wcale w zrozumieniu, w jaki sposób się tu zamawia.
A nie jest to proste - są dwie możliwości - albo płacisz 15 zł albo 20 zł za porcję jedzenia + 2 z dostępnych kilku sałatek - i musisz wybrać na co masz ochotę.
Mateusz miał ochotę na wszystko dlatego tak się dogadał z właścicielem, że dostał 2 dania na spróbowanie - tak o to na jego talerzu znajdziemy troszkę policzków wolowych i ratatuj.
Magda wolała pozostać przy czymś bardziej znanym - czyli kurczak ratatuj z ryżem.
Mimo tego, że nie do końca wiadomo o co chodzi z zamawianiem (szczególnie dla osób, które są tam pierwszy raz) udało nam się dostać bardzo dobre jedzenie i bardzo najeść (Magda musiala wziac reszte na wynos bo nie dała rady). W czasie naszego krótkiego pobytu w tym miejscu zauwazyliśmy, ze przyjezdza tam mnostwo osob i bierze jedzenie na wynos - do firm, domów.
Naprawdę warto tam zajrzeć :)
Pozdrawiamy,
M&M
Wygląda całkiem nieźle!
OdpowiedzUsuńMoże to nie jest restauracja z pięcioma gwiazkdami, ale wg nas można tam naprawde dobrze zjesc. Zdjecia niestety marnej jakosci - mielismy tylko aparat w telefonie :(
UsuńA ja rodowita Wrocławianka i jeszcze tam nie byłam;) Ale to chyba normalne;)
OdpowiedzUsuńPrzekonaliście mnie muszę tam zajrzeć.
Czekam na wpis o Wrocławiu, z chęcią przeczytam o moim mieście widzianym okiem turysty:)
Rzeczywiście zachęcająco brzmi :) Będę mieć na uwadze, jak już trafię do Wrocławia :)
OdpowiedzUsuńJestem z Wrocławia i trochę wstyd mi przyznać, ale nigdy nie słyszałam o tej restauracji, ale coś czuję że niedługo tam się wybiorę :) Mam nadzieję, że miasto Wam się podobało! Zapraszam na mojego bloga, zwłaszcza na posty o Gruzji i Armenii - http://wolnym-krokiem.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWe Wrocławiu będę już w ten weekend, więc może uda nam się tam zajrzeć! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe miejsce, ale trochę za daleko od Rynku Głównego, żeby wyskoczyć na jedzenie, przy okazji krótkiej wizyty we Wrocławiu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, że tyle lat we Wrocku mieszkam, a nie słyszałam o tym lokalu :) Lubię jednak chodzić do nowych knajp, więc chętnie zajrzę :)
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie!
OdpowiedzUsuńEch, zgłodniałam...
Rozbawiła mnie nazwa lokalu, nie wiem dlaczego ale skojarzyła mnie się z zabawą w chowanego, zapewne od 'spalone gary' heh. W tego typu restauracjach jedzenie bardzo często nie jest dobre, ale widzę, że Wam smakowało i przyznam, że z wyglądu też smakowite :)
OdpowiedzUsuńlubię takie nietypowe miejsca, chociaż pewnie w zamawianiu bym się pogubiła. ;) ale pomysł wydaje się być ciekawym, zapisałam sobie adres, przyda się, jak wpadniemy do Wrocławia. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Następnym razem zajrzę ;) Dzięki i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń