niedziela, 29 października 2017

Rowerem wokół Sandomierza - Green Velo



Przed urlopem musieliśmy odpowiadać znajomym na bardzo trudne, wstydliwe i krępujące pytanie: "Gdzie lecicie na urlop?". W dobie tanich lotów, mega ofert first i last minute rzadko kto decyduje się na spędzenie urlopu w Polsce. My, jak co roku, nie mieliśmy problemu z wybraniem sposobu spędzenia czasu wolnego: zdecydowaliśmy się na rowerowy trip. 
Na hasło Green Velo rozpierała nas ciekawość, wiec postanowiliśmy sami to sprawdzić. 
Zapraszamy do przeczytania relacji. 

TRASA 1

Urlop spędzaliśmy we wrześniu, dlatego możliwość jazdy na rowerze, dyktowana była przez opady deszczu. W siodle udało nam się spędzić trzy dni. W pierwszym, w miarę pogodnym, dniu zaplanowaliśmy wycieczkę z Sandomierza (gdzie mieliśmy bazę noclegową), wzdłuż północno-zachodniego brzegu Wisły, do miejscowości Baranów Sandomierski, następnie przeprawę promem na drugi brzeg i powrót do Sandomierza przez Tarnobrzeg. 


Początek naszej wyprawy prowadził przez oznaczone szlaki rowerowe należące do "Green Velo" - Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, o długości 1987,5 km, przebiega przez obszar pięciu województw i jest najdłuższą trasą rowerową w Polsce.  
Dla nas najwspanialsze podczas podróży do innych województw jest wspólne "dziwienie się". Podczas tego urlopu dziwiliśmy i zachwycaliśmy się wielokrotnie. Ciekawe było dla nas wszystko, co spotkaliśmy na swojej drodze: niezliczona ilość hektarów sadów z jabłoniami, niezliczona ilość jabłek na jednej gałęzi, wieloarowe uprawy kapusty w dwóch kolorach, pola pełne kalafiorów, czy też sposób uprawy fasoli typu jaś. Dla nas standardowym krajobrazem pól uprawnych jest widok kukurydzy, zbóż i rzepaku. Przemierzając wiele km na przełaj sadów zastanawialiśmy się, kto zje te wszystkie jabłka i kto wypije te hektolitry cydru :) 
Natura była dla nas tak przychylna, że przez całą trasę spotkaliśmy kilka wiewiórek, niektóre wydawały się jakby były oswojone, jednak na nasze wołania nie reagowały. 
Na południowo- wschodni brzeg Wisły przeprawiliśmy się promem. Przed dotarciem do punktu przeprawy oglądając po drodze znaki E6c, mieliśmy wyobrażenie, że na rzece kursuje wielki prom. Ku naszemu zaskoczeniu dotarliśmy do łodzi, na którą zmieści się kilka samochodów albo jeden traktor :). Prom w utrzymaniu jest bardzo tani, ponieważ siłą napędową jest siła odśrodkowa. My za przeprawę zapłaciliśmy 1zł od osoby, a rower pomimo wywieszonego cennika mogliśmy przewieźć za darmo. 
Przeprawę wspominamy bardzo miło, gdyż razem z nami przeprawiał się pewien rolnik, na którym przedostanie się na druga stronę nie robiło większego wrażenia. Jak się okazało, przeprawia się w tym miejscu kilka razy dziennie przez cały miesiąc, skracając sobie tym drogę do skupu jabłek. Dzięki jego uprzejmości mogliśmy skosztować najsmaczniejszych owoców odmiany galla.  
W Baranowie Sandomierskim dla pasjonatów architektury za drobną opłatą można zwiedzić park i pałac, nas jednak to nie zainteresowało, większą przyjemność sprawiało nam pedałowanie wśród terenów zalewowych, po utwardzonych trylinką szlakach.  
Jedną z ciekawszych atrakcji, które mijaliśmy rowerami w pierwszym dniu, była dawna kopalnia odkrywkowa siarki, a raczej to, co po niej zostało. Ciekawostką dla nas było to, że Jezioro Tarnobrzeskie powstało stosunkowo niedawno, bo w 2009 roku, przez zalanie poniemieckiej kopalni. Duży zbiornik wodny o powierzchni ponad 500 ha, z piękna czystą wodą i mega dużą plażą pozytywnie nas zaskoczył, gdyby nie wrześniowe chłodne dni, to nasza wyprawa musiałaby zostać przerwana na relaksacyjną kąpiel.
Pierwszy dzień z wynikiem 76 km na liczniku uznaliśmy za udany.

TRASA 2

Sandomierz - nazwa pochodzi od miejsca w którym, San domierza do Wisły. Drugi dzień rowerowego zwiedzania zwiedzaliśmy dwa brzegi Sanu. 

Pogoda dopisywała, a trasa biegła głównie po wałach przeciwpowodziowych. Podobnie jak w pierwszym dniu, główną atrakcją miała być również przeprawa promem.
Po dojechaniu do przeprawy w Czekaju Pniowskim okazało się, że z powodu niskiego stanu wody w Sanie, prom jest nieczynny. Z brzegu widać było, że wody w Sanie jest po kolana. Czysta woda pozwalała na obserwację ryb. Zawiedzeni zamkniętą przeprawą i nieobecnością łódki, już chcieliśmy wracać, gdy nagle na drugim brzegu pojawił się jakiś Pan i na migi próbował się z nami porozumieć. Z jego gestów wyczytaliśmy "Czy chcecie przepłynąć na drugą stronę?" na co my odpowiedzieliśmy rękami, nogami i głową, "TAK".  I jak na zawołanie z drugiego brzegu popłynęła po nas łódka. Jak się okazało, nawet na łódź miejscami było za płytko, dlatego musieliśmy podejść 20 metrów dalej, żeby wejść do wodnej taksówki. Łódka tak jak prom również przemieszczała się z brzegu na brzeg z wykorzystaniem siły odśrodkowej. Przeprawa łodzią była darmowa.
Przewożący nas Pan na wstępie nam wytłumaczył, że przy barierce był dzwonek - jednak my go niestety nie zauważyliśmy:). Opowiadał również, że przeprawa promem odbywa się tu od czasów wojny, a kilka lat po jej zakończeniu miała tu miejsce tragedia - łódka przewoziła za dużo ludzi i niestety zatopiła się. Kilkanaście osób utonęło.
Uprawa fasoli Jaś.
Wracając do Sandomierza znów jechaliśmy odcinkami Green Velo. Drugi dzień zakończyliśmy z wynikiem 69 km.

TRASA 3

Cel Opatów i krówki opatowskie. Z Sandomierza do Opatowa droga prowadzi raz pod górkę, raz z górki. Trasa przebiegała przez sady z jabłoniami i leszczynami, wąskimi asfaltowymi drogami. 
W Opatowie dotarliśmy do fabryki, w której produkowane są krówki opatowskie, jednak tylko przez okno mogliśmy oglądać, jak Panie ręcznie zawijają cukierki. 

Dowiedzieliśmy się, gdzie można zakupić produkt dziedzictwa kulturowego i "na szybkości" rowerami przemieściliśmy się do "Krówkarenki", żeby uzupełnić cukier w organizmie. Krówki zabraliśmy również ze sobą na wynos :)


Uzupełniliśmy cukry. W Krówkokarence sprzedawane były różne pyszne ciastka, oczywiście krówki, a także naleśniki, czy różnego rodzaju napoje. Specjalnością tego miejsca była kawa latte z krówką.



W drodze powrotnej w planie mieliśmy jeszcze zamiar odwiedzić ruiny zamku Krzyżtopór, jednak pogoda i "krótki wrześniowy dzień" nie pozwoliły nam na to. Trzeci dzień zakończyliśmy z wynikiem 75 km.



A Wy byliście kiedyś w tych terenach? Co sądzicie o takim "wylocie" na wakacje? :)

Pozdrawiamy
M&M

14 komentarzy:

  1. W Sandomierzu kończyliśmy nasza pierwsza wspólną wyprawę rowerową. W dwa tygodnie na spokojnie jechaliśmy tam z Kielc. M.in. przez Opatów, Krzyżtopór i piękną miejscowość Klimontów. Polecam ją odwiedzić.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam tę trasę. Niestety, jechałam samochodem. Przeprawiałam się promem na Wiśle. Jak sobie przypominam, niedaleko od tego miejsca do Wisły wpada Dunajec. Też podziwiałam sady owocowe z dorodnymi i pysznymi jabłkami. A co do sandomierza i Baran owa jestem nimi oczarowana.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To musiała być świetna wyprawa. :) I tyle pięknych widoków!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja co roku obiecuję sobie, że tym razem spędzę urlop w Polsce, a potem kończy się jak zwykle. A tu takie cuda pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż tanich lotów jest całe mnóstwo, wydaje mi się, że powoli wraca moda na wakacje w kraju. Polska jest przepiękna, warto po niej podróżować.
    Wyprawę szlakiem Green Velo planuję odkąd dowiedziałam się o tej trasie, niestety bezskutecznie. Ale widzę, że drogi i krajobrazy całkiem przyjemne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Was za te wyprawy, pokonaliście niemałe odległości! A jabłuszka jak marzenie, nie wyobrażam sobie jesiennego dnia bez zjedzenia choćby jednej sztuki ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajna wycieczka... lubię takie klimaty... trasy nieco zapomniane, niezatłoczone, ale pełne zjawiskowych krajobrazów i niecodziennych widoków. Uwielbiam podróżować po Polsce. W wakacje, póki co, też nie zapuszczamy się zbyt daleko. Te rejony bardzo mnie kuszą, szczególnie po Waszej relacji :) Najgorsze, że narobiliście mi apetytu na krówki, a żadnej nie mam teraz pod ręką ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Polska rolnictwem stojąca!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jazda po trylince przyjemnością? No chyba sobie jaja robisz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w porównaniu do płyt betonowych i grząskich, piaskowych ścieżek trylinka, równo ułożona, jako trasa rowerowa jest komfortowa :)

      Usuń
  10. Lubię łączyć wyjazdy krajowe i zagraniczne w ciągu roku, prawie zawsze trafi się jakiś wyjazd zagraniczny, a za to zawsze mam kila wyjazdów po Polsce, bo jest u nas wiele ciekawych miejsc i warto je zobaczyć. Bardzo lubię okolice Sandomierza, tyle tam ciekawych zakątków, dlatego chętnie tam wracam. Nie dziwię się, że wróciliście z wakacji bardzo zadowoleni. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy mieszkałam w Polsce , to wydawała mi się taka...nieciekawa. A teraz bardzo żałuję,że już nie będzie mi dane zobaczyć niektórych miejsc :( .

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy jechaliśmy do Sandomierza, to właśnie kojarzył mi się z jabłkami, tyle po drodze sadów było. Samo miasteczko bardzo urocze. Ale tej krówki to Wam zazdroszczę, uwielbiam takie miejsca.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sandomierza jeszcze nigdy nie miałem okazji odwiedzić. Teraz szukam właśnie jakiś ciekawych miejsc na wycieczkę rowerową i Sandomierz brzmi ciekawie. Kupiłem sobie nowy rower górski w sklepie https://www.bikesalon.pl/ w Warszawie i chcę nim pojechać na jakąś długą i ładną trasę

    OdpowiedzUsuń