Na temat Drezna pojawił się już na naszym blogu jeden wpis.[link] Razem ze znajomymi postanowiliśmy odwiedzić Drezno zimową porą.
Choinka na dworcu głównym
Grudzień to czas gdy w wielu miastach odbywają się Jarmarki Bożonarodzeniowe. Polskie jarmarki (krakowski, wrocławski) znamy już na pamięć, rok w rok ten sam scenariusz, grzane wino, jadalne kasztany, oscypki z grilla, kolędy itp. Postanowiliśmy sprawdzić jak z tymi jarmarkami jest u naszych zachodnich sąsiadów, bo jak wiemy wszędzie jest lepiej tam, gdzie nas nie ma.
Zwiedzanie Drezna rozpoczęliśmy od zakupów w PRIMARKU. Tak, dokładnie, pojechali na jarmark, a wylądowali w sklepie z ciuchami. Nowo otwarty sklep, w którym spotkać można więcej Polaków niż w Polsce i więcej Czechów niż w Czechach. Trzy piętra ciuchów (biedny Mateusz). Po kilku godzinnych zakupach w nagrodę Magda zabrała Mateusza na bufet do chińsko-mongolskiej restauracji "Dschingiskhan" znajdującej się na przeciwko dworca głównego. Restaurację tego typu odwiedziliśmy już kiedyś w Landshut i Grundau, dlatego mogliśmy się spodziewać dobrej kuchni. Zamówiliśmy obiadowy bufet za 8,90 euro i cały szwedzki stół był do naszej dyspozycji: kaczka, wołowina, wieprzowina, kurczak, indyk, sosy słodko-kwaśne, pędy bambusa, chiński makaron, sushi itd. Więcej opiszemy Wam wkrótce.
Po obiedzie wybraliśmy się na główny, prawie najstarszy w Niemczech (odbywa się od 1434 r.), jarmark "Striezelmarkt" na placu Altmarkt. Nazwa Striezelmarkt pochodzi od nazwy świątecznego Drezdeńskiego ciasta Christstollen (strucla z marcepanem, bakaliami, kandyzadowymi owocami), potocznie zwanego Striezel. Zwiedzanie jarmarku nr 580 rozpoczęliśmy od kubełka grzanego wina. Zdecydowaliśmy się na coś dotychczas nieznanego - Feuerzangenbowle - grzane wino z pomarańczami. Koszt 200 ml gorącego napoju wyniósł 3,5 euro plus opcjonalnie 1 euro za dodatek amaretto lub rumu (z amaretto polecamy, a z rumem tylko dla twardzieli). Do ceny należy doliczyć 3 euro kaucji za kubek, którą można otrzymać po oddaniu kubka. W zależności od stanowiska i jarmaku (w Dreźnie jest 10 różnych niezależnych jarmarków - my zwiedziliśmy 4) można napić się gorącego ponczu bezalkoholowego (opcja dla dzieci, kierowców, kobiet w ciąży) oraz Glühwein o różnych smakach: granat, wanilia, czarny bez, porzeczka, malina, jabłko, jeżyna, jagoda. Ceny wina od 2,5 - 4 euro.
Po solidnym rozgrzaniu się zaczęliśmy zwiedzanie stanowisk. Oczywiście podobnie jak w Polsce, można zakupić pierniki, zjeść gorące kasztany, kiełbaski z grilla, pieczonego prosiaka, owoce w czekoladzie, wate cukrową itd. no i oczywiście wszędzie słychać "Mery Christmas". Zupełnie nowe dla nas były czekoladki w kształcie zardzewiałych śrub, nakrętek i narzędzi warsztatowych. Z daleka wyglądały jakby były ze skorodowanej stali. Po podejściu bliżej sprzedawca słysząc nasz zachwyt w języku polskim zaczął z nami po polsku zachęcającą konwersację, jednak ceny czekoladek nie były na studencką kieszeń, np: klucz francuski 8 euro.
Na początku jarmarku znajduje się podest widokowy na którym widnieje napis "580 Dresdener Striezelmarkt". Z tarasu można zobaczyć cały piknie przyozdobiony i oświetlony plac.
Jedną z głównych atrakcji Striezelmarkt jest karuzela diabelski młyn. Wstęp dorośli 3 euro, dzieci 2 euro. Spoglądając z góry na oświetlone stragany i wędrujących pomiędzy nimi ludźmi można poczuć magiczną atmosferę świąt.
W środkowej części jarmarku stoi scena na której odbywają się koncerty orkiestry, teatrzyk pacynek itp.
Kolejnym odwiedzonym przez nas jarmark znajdował się na placu Neumarkt. Znajdowały się tam tam podobnie jak na poprzednim jarmarku stoiska z ręcznie wykonanymi ozdobami świątecznymi, drewniane zabawki, świece. Atrakcją która wyróżnia ten placyk jest karuzela łańcuszkowa napędzana siłą mięśni przez sympatycznego niemieckiego Pana kręcącego korbą. Karuzela jest niewielkich rozmiarów wykonana z drewna. Koszt 2 euro niestety tylko dla dzieci.
A kolejną rzeczą, która wyróżnia ten mały jarmark jest stajenka w której można zobaczyć żywe owieczki.
Dla nas niepowtarzalny i najciekawszy był średniowieczny jarmark znajdujący się przy zamku (Stallhof). Niestety wstępny na ten jarmark w weekend jest płatny 2 lub 3 euro (w tygodniu jest darmowy). Od innych jarmarków różni się tym, że zamiast kolęd słychać średniowieczne melodie grane na dudach. Pod straganami zakupić można biżuterię, tkaniny, średniowieczne stroje, wina, nalewki, wyroby z drewna, porcelanę.
Najciekawszą, a zarazem najzabawniejszą atrakcją jest możliwość kąpieli z obcymi ludźmi w wielkich (podobnych do jacuzzi) drewnianych beczkach. Koszt 1,5 godzinnej kąpieli w gorącej parującej wodzie 10 euro. Nad wannami wiszą półeczki, na których można było trzymać rozgrzewające napoje ;). Na czas wchodzenia i wychodzenia z wody zasłaniane są specjalne kotary aby zachować prywatność i odgrodzić zażywających kąpieli od zwiedzających turystów. Patrząc z perspektywy Polaka, można by było zrobić tam niezłą imprezę :).
Ceny na tym jarmarku podawane były w talarach.
Ostatnim jarmarkiem jaki zwiedziliśmy był Weihnachtsmarkt an der Frauenkirche, na którym podobne stanowiska z ozdobami, grzanym winem, jedzeniem np: z tradycyjnym Dresdner Handbrot, langoszami, kasztanami, Leberkese czy białymi bratwurstami w bułce ze słodką musztardą.
Bez wątpienia polecamy odwiedzenie zagranicznych jarmarków. Na pewno odwiedza je wiecej ludzi niż w Polsce i atmosfera jest jakaś taka inna - milsza. :)
Jedynym, czego brakowało nam, by nastała magia świąt, był śnieg.
Korzystając z okazji chcielibyśmy życzyć Wam spokojnych Świąt Bożego Narodzenia - nabierzcie siły na kolejny rok pełen wrażeń.
Życzymy dalekich i bliskich podróży w (nie)znane miejsca :)
Pozdrawiamy!
M&M
Przyznam, że Drezno coś mnie ostatnio kusi, mnie miasto, moją córkę właśnie PRIMARK, po Berlinie jest zachwycona tym sklepem:) Czy jarmark w Dreźnie fajniejszy jest niż wrocławski?. Bo ja jestem Wrocławianką, więc znam go na wylot:) Post mam już prawie gotowy:)
OdpowiedzUsuńŻyczę również pogodnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2015:)
Pozdrawiam
Wrocławski jarmark też znamy bardzo dobrze, ale wydaje nam się, że ma mniej świąteczną atmosferę niż ten drezdeński (być może to tylko wrażenie). Niewątpliwie warto go odwiedzić :)
UsuńDziekujemy za zyczenia! Pozdrawiamy:)
Super. Widzę, że jarmark udany. Mój w Brukseli zdecydowanie też. To może za rok wyląduje właśnie w Dreźnie :)
OdpowiedzUsuńrewelacyjnie to wszystko wygląda. ;) niestety, do Drezna nigdy nie dotarłam, miałam tam koleżankę na wymianie, ale jakoś się w końcu do niej nie zebrałam. ale moi znajomi byli i podobnie jak Wy zwiedzili jarmarki świąteczne i ciągle je wspominają, więc też zrobiły na nich ogromne wrażenie. ;) mnie te zdjęcia szalenie się podobają, te pierniki są fantastyczne, chociaż pewnie też bym się na nie nie skusiła. ;)
OdpowiedzUsuńi wzajemnie spokojnych i wesołych Świąt. :)
pozdrawiam.
Super jest ten jarmark! A co do czekoladowych narzędzi to widziałam je właśnie w Krakowie na jarmarku świątecznym - bardzo mi się podobają:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJeszcze lepszy niż jarmark w Dreźnie jest ten we Wrocławiu, przyznam że nie spodziewałam się tego. W Dreźnie byłam dwa lata temu i widzę, że niewiele się zmieniło, można tam było poczuć magię świąt. Bardzo dobrze go wspominam. W przyszłym roku może pojadę do Cottbus na jarmark, cóż czas pokaże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wesołych Świąt :)
Kolejny spektakularny jarmark. Zawsze mam wrażenie, że te zagraniczne mają wiele więcej do zaoferowania niż te nasze, krajowe.
OdpowiedzUsuńByłam tam chyba 4 lata temu :) Było tak bardzo zimno, prószył minimalny zamarzający śnieżek.. Chyba wolę jednak jarmarki bez śniegu :)) Ale bardziej podoba mi się jarmark wrocławski :)
OdpowiedzUsuńByłam w tym roku na berlińskim, po Waszej relacji mam ochotę na Drezno. Temat wart przemyślenia na za rok :)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa Jarmarku w Dreźnie. Kusi mnie od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńByłam w Kolonii, Berlinie i ostatnio w Wiedniu. Tłumy jak wszędzie.
Pozdrawiam:)