Szczeliniec Wielki to kolejna góra należąca do Korony Gór Polski i znajduje się w Parku Narodowym Gór Stołowych.
Prowadzą do niego następujące szlaki:
- najbardziej popularny, z Karłowa, żółty, następnie czerwony przez Piekiełko (ok. 2,8 km, 1h15min);
- z leśniczówki Pasterki żółtym szlakiem, następnie czerwonym (1,4km, ok. 45min)
Wybieramy się najbardziej popularną trasą - z Karłowa.
Jest tam parkingów płatnych (ok. 10zł/auto). My zalecamy jechać trochę dalej, minąć te wszystkie znaki z opłatami i zaparkować na parkingu po prawej stronie (jadąc od strony Dusznik), który jest bezpłatny.
Po pozostawieniu samochodu na parkingu musimy cofnąć się kawałek do płatnego parkingu, z którego można spokojnie już iść na Szczeliniec.
Droga jakiś czas temu została wykostkowana. Na niej można zobaczyć mnóstwo straganów z pamiątkami i wszelakim jedzeniem typu serki górskie czy pajda ze smalcem.
Wejście na Szczeliniec jako tako jest darmowe - tzn. opłatę za wejście do parku narodowego uiszczamy na trasie, dopiero za schroniskiem, jesli chcemy kontynuowac drogę czerwonym szlakiem i zrobić pętlę (a jest to zalecane) płacimy za wejście - dorosły 7zł, dziecko 3 zł.
Jednak nie wszyscy chcą kupić bilety i wracać inną drogą. Dlatego podczas naszego wejścia spotkaliśmy sporo osób idących "pod prąd".
Charakterystyczną cechą wchodzenia na Szczeliniec są schody - chyba jeszcze nie spotkaliśmy się z górą, na która wchodzi się w ten sposób. Schodków jest 665 i zostały zbudowane w 1814 roku.
"Pierwsze potwierdzone ślady bytności na szczycie ludzi datują się na rok 1576. Anonimowi mnisi wyryli wtedy na skale zwanej Fotelem Pradziada napis IHSV 1576. Podczas wojny trzydziestoletniej (1618–1648) skały Szczelińca prawdopodobnie służyły jako schronienie prześladowanym protestantom. W XIX w. szczyt stał się już ogólnie znaną atrakcją turystyczną. Odwiedziło go wiele znanych osobistości, m.in. Johann Wolfgang von Goethe."
(źródło: Wikipedia)
De facto najwyższym miejscem na Szczelińcu jest tron Liczyrzepy, znajdujący się kilkanaście metrów za kasami, a nie punkt widokowy przy Schronisku :)
W Schronisku można zjeść różne potrawy i napić się czegoś ciepłego. Niestety obsługa nie zachwyca - Magdzie zwrócili uwagę, że robi zdjęcia, które są przecież dostępne na stronie internetowej (odsyłamy), a pytając, czy jest piwo bezalkoholowe kelner popatrzył na półkę, stwierdził, że nie i że nigdy nie było. Po czym spojrzeliśmy na lodówkę i nastąpiło "cudowne odnalezienie" piwa.
Mijając schronisko można przejść do wyżej już wspomnianej powrotnej trasy, która jest płatna.
Atrakcją powrotu jest przede wszystkim piekiełko, do którego najpierw trzeba długo schodzić, by potem wspinać się z powrotem "do nieba". Ciekawostką tego miejsca jest to, że kręcony tam został film "Opowieści z Narni: Książę Kaspian."
Po drodze mijamy kilka miejsc widokowych:
Tak wyglądał Szczeliniec po zejściu:
A to widzieliśmy przed wejściem:
Krótko mówiąc - pogoda zmienną jest, szczególnie w górach :)
Pozdrawiamy Panie w szpilkach i miniówkach, które mijaliśmy po drodze ;]
Do chodzenia po górach jestem raczej niechętna, ale patrzeć na nie uwielbiam:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajne skałki i widok z góry rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńSuper fotki, aż bym sobie podreptała ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Szczeliniec, już trzy razy na nim byłam i zapewne w przyszłym roku będę czwarty, właśnie w ramach zdobywania Korony Gór Polski. :) bo stwierdziliśmy z chłopakiem, że najfajniej będzie, jak zrobimy ją całą razem, dlatego musimy czasem chodzić w miejsca, gdzie już byliśmy. ale nigdy razem, więc to zawsze na swój sposób coś nowego. :)
OdpowiedzUsuńa Szczeliniec urzeka, te schody są niesamowite i zawsze się cieszyłam na samą myśl wspinaczki po nich. :)
powodzenia w zdobywaniu kolejnych szczytów, my już raczej na wiosnę czekamy. :)
pozdrawiam.
Ja byłam na Szczelińcu już chyba z 10 razy, w dzieciństwie często jeździłam tam z rodzicami. Ale dla Mateusza był to 1. raz :) na pewno tam jeszcze wrócimy - chociażby na Błędne Skałki.
UsuńMy też czekamy już na wiosnę - ciężko cos zdobywac w taka pogode :(
Pozdrawiamy :)
Mam ze Szczelińcem masę fajnych wspomnień. Zatęskniłam teraz bardzo za takimi wędrówkami, i za tym miejscem też...
OdpowiedzUsuńTo miejsce darzę sentymentem, ale było to dawno, dawno temu...ech:) Super fotki!
OdpowiedzUsuńSzczeliniec ja też bardzo lubię (chociaż czasami tłumy turystów przeszkadzają). :-)
OdpowiedzUsuńW ogóle Stołowe to jedno z moich ulubionych pasm w Sudetach -> są takie nietypowe, malownicze, klimatyczne itd...
A na zdjęcia nie narzekajcie, mnie się Wasze podobają (odp. - ja mam d3200) :-)
Pzdr.
byłam, byłam, bardzo miło wspominam to miejsce! pamiętam, że wtedy w listopadzie spadł pierwszy śnieg
OdpowiedzUsuńMiło zobaczyć jak ten teren wygląda poza zimą. Byłam tam raz i wszystko przykryte było grubą warstwą śniegu ;)
OdpowiedzUsuńGóry Stołowe są wyjątkowe. Te wszystkie formy skalne robią niesamowite wrażenie, chociaż nazwy niektórych są wyjątkowo fantazyjne i nijak nie potrafiłam się doszukać ich odzwierciedlenia w przedstawionej skale. :D
OdpowiedzUsuńA co do pań w szpileczkach - one są wszędzie. ;) Nie ma to jak lansik na skałkach.
Te Panie w szpilkach to moje osobiste bohaterki. Bez względu na to jak bardzo wysilam umysł, nie wyobrażam sobie siebie w takim wydaniu w takim miejscu:)
OdpowiedzUsuńNie ma jak to... w szpilkach heheh :p Moi teście tam byli :)
OdpowiedzUsuńSandicious
O super że odkryłam taki fajny blog o podróżach, ja niestety nie podróżuję za często ale chce w tym roku trochę zwiedzić świat :)
OdpowiedzUsuńMagdo, jak zwykle fantastyczna relacja. Z wielka przyjemnością oglądałam Wasze zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNie jestem zaskoczona widokiem pań w szpilkach.
Widziałam takie okazy.
Pozdrawiam:)